To miejsce ciekawiło mnie szczególnie. Zastanawiałam się jak to będzie zobaczyć czerwone angielskie budki telefoniczne, charakterystycznych brytyjskich policjantów na południu półwyspu Iberyjskiego 25 km od Maroka... i zostałam mile zaskoczona. Anglicy mieszkający na Gibraltarze są mili, pomocni i towarzyscy. To chyba z powodu słońca, którego tak bardzo brakuje im na rodzimych wyspach ; ). Zwiedzanie Gibraltaru nie wymaga szerokich ram czasowych. Na lądzie wynajęliśmy 10- cio osobowe shuttle busy z miejscowymi przewodnikami, którzy zawieźli nas na słynną The Rock. Tutaj największą atrakcją były magoty – małpki które przywiezione przez tutejszych mieszkańców zadomowiły się na dobre. Co ciekawe, chętnie wskakiwały nam na ramiona i pozowały do zdjęć.
Po dokładnym zwiedzeniu Skały, przyszedł czas na odrobinę relaksu. W związku z tym, udaliśmy się na tętniącą życiem Main Street, aby spożyć prawdziwe angileskie piwo, w prawdziwym angielskim pubie : ). Po tej przyjemności przeszliśmy spacerem do portu, gdzie ceirpliwie na nas czekał nasz pływający hotel.